Skąd brać pieniądze na podróże

Skąd ci ludzie biorą pieniądze? Czyli o tym, skąd brać hajs na podróże.


„Skąd ci ludzie biorą pieniądze?” –  to pytanie regularnie słyszane przeze mnie w dzieciństwie. Pochodzę z niespecjalnie zamożnej rodziny. W domu nie było samochodu i wycieczek do Czechosłowacji. Długo nie było też kolorowego telewizora, komputera i regularnych remontów. Pamiętam, jak dziś, ten wigilijny wieczór, kiedy pod choinką znalazłyśmy z siostrą odtwarzacz video. Większość ludzi już go w swoich domach miała, do nas Mikołaj przyszedł nieco później. Cóż to była za radość!

Moja mama wielokrotnie powtarzała zatem pytanie j.w.

Pracowała ciężko. Tyle, że równie ciężko jest wychować samotnie dwie małe dziewczynki, zapewniając im wszystko, czego do godnego życia potrzeba. Takich, jak moja mama wówczas, jest w Polsce bardzo wielu. Tych, którym trudno będzie pewne rzeczy przeskoczyć. Ale pytanie: „Skąd ci ludzie biorą pieniądze?” zadawane jest nie tylko przez tych, którym – pomimo starań – nigdy nie uda się wyjść poza ramy, w których się znajdują.

To takie polskie…

Radykalność Polaków jest zatrważająca. Ktoś ma wypasiony samochód? Dostał od bogatego tatusia. Świetna chałupa – nakradł, uczciwą pracą do niczego się w tym kraju nie dojdzie. Egzotyczne wakacje – zarabia od piątki wzwyż, nie ma innej opcji.
Ostatnio widziałam się z kumplem, który z wielkim zdziwieniem przyjął informację, że nie mam żadnej piątki miesięcznie. Co więcej, sporo mi do niej brakuje. Zatem skąd?


#1. PRACUJ

Otóż wyobraź sobie, że bez pracy ani rusz. Nikt nie da Ci biletu lotniczego w zamian za ładny uśmiech. Nie zwiedzisz Luwru za najśliczniejsze poproszę. Wiem, fajnie by było. No, ale się nie da.



Jesteś zatrudniony w miejscu, gdzie pensja wystarcza jedynie na zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych? Rozejrzyj się za czymś innym. Polski rynek pracy nie jest tak tragiczny, jakby się mogło wydawać. Tezy pt.: „Ale w tym kraju bez znajomości ani rusz…”, „Wysyłam CV od miesięcy i nic się nie dzieje” – głoszą przeważnie ludzie, którzy w istocie robią niewiele. CV wyślą raz na miesiąc i oczekują gruszek na wierzbie. To trochę tak, jak z tym dialogiem o grze w Totka:

– Nie mam szczęścia w Lotto. Jeszcze nigdy nie wygrałem.
– A grasz?

Szukaj, próbuj, nie poddawaj się już na starcie.

Wprawdzie – w myśl zasady „raz a dobrze” – jestem zwolenniczką pracy na jednym etacie, ale jeżeli zajdzie taka konieczność – nie wykluczam poszukania sobie czegoś dodatkowego. To też jakiś pomysł na zdobycie większej ilości hajsu.


#2. OKREŚL PRIORYTETY

Chcesz podróżować najbardziej na świecie? Naprawdę? To sobie to ustal. Tak raz na zawsze. I trzymaj się tej myśli wszystkimi siłami. Chcieć = móc. Nie ma w tym wielkiej przesady. Ścisłe określenie własnych priorytetów pomoże Ci w podejmowaniu późniejszych decyzji. Widzisz w Rossmannie promo na wodę toaletową – odpuszczasz. Wszak w domu masz jeszcze ze trzy. Masz ochotę zamówić sobie pizzę w weekend? I na zdrowie! Jeżeli jednak taka ochota nachodzi Cię regularnie co tydzień – odpuszczasz. Chcesz kupić sobie nową bluzę, podczas gdy Twoje szafy mają już problem z domknięciem – odpuszczasz. Bo z tyłu głowy wciąż masz to swoje największe marzenie. Podróże, których – zanotowałeś? – za ładny uśmiech się kupić nie da.


#3. OBNIŻ WYMAGANIA

Wiesz, co znajduje się na poniższym zdjęciu?


Moja łazienka.

Łazienka nie widziała remontu, odkąd się tu wprowadziłam. Będzie już z 11 lat. Po jej stanie wnoszę, że poprzedni właściciel nie remontował jej od dodatkowych dwóch dekad. Czy chciałabym mieć ładniejszą łazienkę? Pewnie, że tak. Ale bardziej chcę gdzieś (znowu) wyjechać. Chcę żyć. Bynajmniej nie w tej łazience.
Tak naprawdę to stan tego kibla jakoś mnie kompletnie nie rusza. Nawet już się przestałam wstydzić, wpuszczając do domu gości. Wszystko działa tak, jak trzeba. I żeliwna wanna, i woda nie leci z kranu słabiej niż w innych łazienkach, i nawet górnopłuk daje radę bez większych zastrzeżeń. Po co mi więcej?

Gdy po raz kolejny zaczniesz przymierzać się do remontu chałupy – przypomnij sobie zdjęcie tej łazienki. A potem pomyśl, ile jej właścicielka spędza czasu w podróży. Serio musisz odnawiać mieszkanie regularnie co 4 lata?


Obniżenie wymagań przenosi się też na sposób podróżowania. Podczas wyjazdów nocuję w miejscach absolutnie skromnych. Przy wyborze noclegu kieruję się tylko dwiema zasadami:

  1. byleby nie łaziły po mnie jakieś robaki,
  2. nie po to gdzieś jadę, żeby siedzieć w hotelu.

Nawet ciepła woda przestała mieć już dla mnie znaczenie. Mogę umyć się w zimnej, nie ma sprawy. Prysznic potrwa może z 5 minut a zaoszczędzone pieniądze przeznaczę na obiad, którego konsumpcja zajmie przynajmniej trzy razy tyle. Prosta kalkulacja? Zastanów się, czy gdybyś nie obniżył wymagań, nie byłoby Cię stać na częstsze wakacje?


Mój przykładowy nocleg. Indie.
Mój przykładowy nocleg. Indie.

#4. OSZCZĘDZAJ

Z roku na rok włącza mi się coraz bardziej ascetyczny tryb życia. Wynika to z tego, że moje wymagania rosną. Podróżnicy to w gruncie rzeczy takie rasowe ćpuny. Z każdym miesiącem, z każdym wyjazdem, chcą coraz częściej i więcej. Europa już tak nie bawi, jak kiedyś. Sięga się zatem po inne kontynenty, na które – siłą rzeczy – potrzeba więcej pieniędzy. I tutaj znów: można zmienić pracę na lepszą, co może jednak zająć krótszą lub dłuższą chwilę, albo zacząć praktykować coś, co nie problem uczynić z miejsca – zacząć zaciskać pasa.
Kiedyś regularnie chodziłam do kina, teatru i na festiwale. Każda sobota była dniem spotkań z przyjaciółmi. Najlepiej w restauracji. Albo w pubie, na piwie. Gdyby ktoś dzisiaj zadał mi pytanie, kiedy ostatni raz byłam w kinie – nie umiałabym odpowiedzieć na to pytanie. Będzie już pewnie z 1,5 roku. Kiedy ostatnio siedziałam w knajpie? O! Nie jest tak źle – chyba z pół roku temu!

W imię podróżniczej działki odmawiam sobie coraz większej ilości rzeczy. Dawno przestałam kupować sobie min. jeden ciuch w miesiącu, zamawiać żarcie do domu, imprezować i kłaść puder na twarz. Czy przez to wyglądam gorzej? No, trochę tak. Czy czuję się przez to mniej szczęśliwa? NIE. Bo podróż wynagradza mi wszystko. Poza tym przygotowując się do kolejnych tripów czy pisząc na blogu o tych minionych – w pewnym sensie jestem w tej podróży przez cały czas, więc to nie tak, że na co dzień płaczę nad swoim biednym losem a oddycham dopiero po lotniskowej odprawie.


#5. ODRÓŻNIAJ ZACHCIANKI OD POTRZEB

Swego czasu Tomek Michniewicz umieścił na swoim fanpejdżu zdjęcie butów, w których chodzi na co dzień. Były totalnie zniszczone, rozklekotane, liczyły sobie już kilka lat. Rok temu zrobiłam zdjęcie swoich. W dniu, kiedy uznałam, że czas już się z nimi pożegnać:


But podróżnika.


Nie namawiam Cię do popadania w takie skrajności. Ma Ci to pokazać rzecz jedną – to nie tak, że podróżnicy to dziadkowie, co kasy mają jak siana. My odróżniamy zachcianki od potrzeb. Nie kupujemy kolejnej pary obuwia, bo taka ładna, nie inwestujemy w kolejną koszulę, bo stara już się znudziła, nie jemy na mieście i nie wychodzimy z założenia, że nasze włosy potrzebują fryzjera, który bierze kilka stów za wizytę.

Nie wiem, jak Tomek Michniewicz, ale ja nie mam nawet samochodu. Zrezygnowałam z niego dobrych kilka lat temu, dzięki czemu zyskałam primo: więcej ruchu, secundo: znaczącą ilość pieniędzy.


#6. ZMUŚ SIĘ

Oszczędzanie nigdy nie było Twoją mocną stroną? To się do niego zmuś! Chcesz poznać moją metodę?
Zaczynam od kupna biletu. Czasami za kasę, którą mam (jeszcze) na koncie a czasem nawet i nie. Zdarzało mi się, z dwoma stówkami w portfelu, sięgać po kredytówkę. Tak właściwie to nigdy nie mam pieniędzy na wyjazd, póki nie zabukuję biletu. Ale gdy już go mam… wtedy kasa znajduje się w tempie ekspresowym. Bo wiem, że po prostu MUSZĘ. Jest bilet = jest podróż. Trip staje się bardziej namacalny, realny a tym samym mam większą motywację do odkładania środków. Odróżnianie zachcianek od potrzeb przychodzi wówczas z niebywałą łatwością.


#7. CHWYTAJ DZIEŃ

Nie myśl o tym, co będzie jutro, za miesiąc czy rok. Wielu już przejechało się na tego typu myśleniu. Nie chcę Ci tu zarzucać dramatyzmami w stylu: Jutro już może Ciebie tu nie być, ale… coś w tym jest. Ja też odkładam na tzw. czarną godzinę, ale nie daję się temu zwariować. Staram się godzić dwie rzeczy: odpowiedzialne życie połączone z klasycznym carpe diem. Nie chciałabym w przyszłości – otoczona dziesiątkami skarpet wypchanymi pieniędzmi – żałować, że nie robiłam z nich właściwego użytku a teraz to już zdrowie nie to… Bo, jak mawiał Mark Twain


Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj. 


To prawda. Podróże kosztują dużo. Przede wszystkim – dużo wyrzeczeń.
Ale to, co daje Ci podróż, jest po prostu bezcenne.


A Ty? Skąd Ty, Człowieku, bierzesz pieniądze?


 

17 thoughts on “Skąd ci ludzie biorą pieniądze? Czyli o tym, skąd brać hajs na podróże.

  1. Wspaniały post, a zdjęcia dużo uświadamiają. Przyznaję – przed przeczytaniem tego wpisu dużo razy zdarzyło mi się zadać to brzydkie pytanie. Obiecuję, więcej nie będę.

  2. Zadawano mi to pytanie po 1000x i zawsze w odpowiedzi pukałam innych po głowie. Jeśli czegoś bardzo pragniesz, nie ma rzeczy niemożliwych. A wrażenia z każdej kolejnej podróży wynagradzają wszelkie wyrzeczenia, które z dnia na dzień przestają boleć. Bo to, co dostajesz w zamian – niesamowite wspomnienia, ogrom doświadczeń, tego nie kupisz za żadne pieniądze i tego nikt Ci nie zabierze. Dlatego każdą swoją wypłatę wydaję na kolejne podróże, bo przecież raz się żyje 🙂

  3. Moja historia jest podobna do pewnego momentu. Ojciec zmarl na raka w domu bylo ciezko. Ale moja mama sie nie poddala. Zaczela korespondowac do biura matrymonialnego w USA i Canadzie. Po pieciu latach starania poznala Zyda z Canady, i wyszla ponownie za maz. Po roku czasu sciagnela Nas do Toronto. Podjolem prace w ojczyma firmie, na poczatku na stanowisku obslugiwacz pralek. Po nauczeniu sie jezyka-plus pisanie i spelowanie (czyli po dwu latach ) zaczolem pracowac w biurze. Po nastepnych dwoch miesiacach poznalem znajomosc komputera po angielsku. Teraz jestem prawa reka ojczyma. Wiec moge sobie pozwolic na wakacje nawet 3 -4 razy w roku. Ale poczatki byly ciezkie. Zeby dojsc do zastepcy bosa musialem pokazac ze umiem pracowac jak normalny czlowiek i uczyc sie angielskiego. Poprostu ojczym mnie sprawdzil z jakiej jestem ulepionej gliny.

  4. Wszystko jest kwestią wyboru: perfumy za 300 zł czy 300 zł na bilety lotnicze. Żadna z opcji nie jest lepsza lub gorsza, ale nie marudźmy zatem, że „ona to ma dobrze, ciągle podróżuje, a mnie na to nie stać”. Ciekawe, że rzadziej słyszy się pytanie „skąd masz kasę na nową torebkę?”, a „skąd masz hajs na podróże?” jest dość często spotykane. Podsumowując, spełniajmy swoje marzenia!

  5. Ujęłaś to dosadnie i w punkt. Też ciągle „muszę” tłumaczyć się z tego, jak to możliwe, że stać mnie na regularne podróżowanie. Prowadzę swoją działalność (zapieprzamy z moją mamą – też od wielu lat uzależnioną od podróżowania, po kilkanaście godzin dziennie jak szalone), więc nasze klientki uzurpują sobie prawo do twierdzenia, że to za ICH pieniądze jeździmy i jakie w związku z tym kokosy musimy trzepać. Jakie są fakty? Moja łazienka wygląda baaardzo podobnie do Twojej, w szafie ubrania sprzed dobrych kilku(nastu?) sezonów, wybieramy najtańsze noclegi i przez kilka miesięcy polujemy na tanie loty. Dzięki temu dwa tygodnie na Kanarach kosztują mnie mniej, niż tydzień w super-mega-hiper-wypaśnym-pięciogwiazdkowym-alinklusivplus-resorcie w Bułgarii pani Krysi, Zdzisi i Wandzi. I nauczyłam się o tym mówić wprost! Życie to kwestia wyborów, a chcieć to móc. Życzę Ci kupy hajsu na kolejne niesamowite wyjazdy!

    1. To, o czym napisałaś, podsumowałabym dosyć wulgarnie a chyba nie wypada… 😉 Postaram się zatem łagodniej -> nie wiem, skąd w Polakach tyle zawiści, ale ta mentalność jest dla mnie głównym czynnikiem, z uwagi na który myślę często nad emigracją.

  6. świetny artykuł, fajnie że trafiłam na Twojego bloga :). Fakt, każdy może podróżować, kwestia odwagi, żeby zmienić tryb życia oraz organizacji (tzn. właśnie m.in. tych wyrzeczeń, bo skądś trzeba mieć pieniądze). Będę Cię śledziła. a sama podróżujesz?

    1. Od niedawna – sama. I powiem Ci, że… całkiem sobie chwalę 🙂
      P.S. Cieszę się, że do mnie trafiłaś i planujesz zostać 🙂

  7. co to za przyjemnosc zyc w warunkach spartanskich, zeby potem podrozowac w warunkach spartanskich, leciec do azji 5 dni z 4 przesiadkami zeby zaoszczedzic 100zl, spac z robalami w obskurnych klitkach, glodowac, myc sie w lodowatej wodzie, niedosypiac i byc glodnym, zeby moc sie napatrzec na kolejny most czy jakis zarosniety las, bez znajomosci lokalnego jezyka, bez kontaktu z tamtejszymi ludzmi. Nie rozumiem dlaczego pewna grupa ludzi nazywajaca sie podroznikami na sile chce pozostalym wmowic ze jest fo fajne, ze wspomnienia, ze przygody, a tymczasem jest to zwykła meczarnia. I wcale nie lepiej bedize wygladalo wasze ostatnie 30 lat zycia jak bedziecie wyeksploatowani fizycznie i finanosowo przez te „podroze”.

  8. Zgadzam sie z autorem tego komentarza, a autorki postepowania w tej kwestii totalnie nie rozumiem. Ale kazdy ma prawo zyc jak uwaza. Tyle,ze niech nie robi wielkich wywodow na temat tego „skad ludzie maja pieniadze” bo widac,ze jest odrealniona w tym temacie.
    Pozdrawiam

    1. Na tym m.in. polega koloryt życia – każdy z nas czuje i żyje inaczej. Oraz: nie wydaje mi się, żebym była odrealniona w przedmiocie tego, skąd biorę pieniądze – znam swój portfel lepiej niż Ty, „on” czy ktokolwiek inny. Pozwól więc, że na swoim blogu będę robić wielkie wywody na tematy, które mi się tylko zamarzą 🙂 Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *