Wielki Mur urwał mi jaja

Dzieło, którego reklamować nie trzeba. Nie trzeba go ani obrazować, ani też opowiadać, skąd się właściwie wziął na tej chińskiej ziemi. A ja to olewam. Wszak mieć farta od losu i móc je zobaczyć na własne oczy to nobilitacja szczególna. A jeszcze napisać o tym, wkręcając sobie, że tworzę właśnie jakiś artykuł do National Geographic na przykład, to zwieńczenie całego zdarzenia. Niczym wypalenie fajki po udanym stosunku, kumasz.


WIELKI MUR POWSTAJE NA TRUPACH

Chiński Mur to nic innego, jak wał, mający służyć obronie państwa przed ludami koczowniczymi. Jego budowa rozpoczęła się w XV w p.n.e. i trwała do XVI w. n.e. Mający wysokość 9 m, grubość 7 m i z 25 tys. strzelnic, przez wiele stuleci pełnił funkcję dość barbarzyńskiej granicy kraju. Barbarzyńskiej dlatego, że przy jego budowie zginęło wielu Chińczyków, których nie można nazwać nawet tanią siłą roboczą. Ci ludzie byli tu bowiem przymusowo zaciągani do pracy. Oblicza się, że w budowę muru zaangażowanych było ok. 70% obywateli. Nie oszukujmy się – harowali ponad możliwości. Nie było wówczas nowoczesnych urządzeń budowlanych czy odpowiednich środków transportu. Ludzie padali z wycieńczenia i pewnie nigdy już nie dowiemy się, jakie były faktyczne liczby ofiar tej izolacyjnej zachciewajki ówczesnych włodarzy. Oficjalne dane głoszą, że było tego ok. 1 mln osób.

 

  • Nie, to nieprawda, że zwłoki robotników upychane były w mur. Chociażby ze względów praktycznych – rozkładające się ciała, osłabiłyby strukturę budowli.
  • Wielki Mur Chiński to nazwa europejska. Chińczycy nazywają go Wanli Changcheng, czyli „Mur 10 Tysięcy Li”, co oznacza coś absolutnie nieskończonego.


NAJDŁUŻSZY CMENTARZ ŚWIATA

Ciągnie się od Shanhaiguan, położonego nad Morzem Żółtym, aż do twierdzy Jiayuguan, na pustyni Gobi. Jego długość szacowana jest na ok. 2400 km, aczkolwiek jest to orientacyjny pomiar wyłącznie głównego odcinka. Źródła donoszą, że sumując odnogi muru, miał on w czasach swojej świetności długość ok. 8,5 tys. kilometrów. Z mojego punktu widzenia średnio istotne, czy liczy on sobie 2 czy może 8 tysięcy kilosów. Tak czy inaczej – nie będziesz w stanie ogarnąć go wzrokiem, co szybko utwierdzi Cię w tym, że masz do czynienia z czymś monstrualnym.

Shanhaiguan.
Shanhaiguan. Miejsce nazywane Głową Starego Smoka. To tu Wielki Mur wpada do morza.
Wielki Mur. Shanhaiguan.
Nie łudź się, nie uda Ci się tu dostać na dziko.

 

  • 2400 km odpowiada odległości pomiędzy Warszawą a turecką Ankarą, weź to Człowieku ogarnij.
  • Nie, to nieprawda, że Wielki Mur widać z kosmosu.


JAK DOJECHAĆ

Najbardziej popularnym odcinkiem budowli jest ten, znajdujący się w Badaling, oddalonym od Pekinu ok. 70 km. To właśnie tutaj naciera największa liczba turystów. Zjawisko możemy obserwować na tego rodzaju fotografiach:

Źródło : Projekt ŚWIAT (za co raz jeszcze dziękuję:))

Ma to swój urok i swoje uzasadnienie. Wszak Wielki Mur to niekwestionowana wizytówka Chin. Chiny z kolei to najludniejsze państwo świata, więc jak niby miałoby to inaczej wyglądać? Ano może. Wymaga to tylko odrobinę większego wysiłku. Do miejsc rzadziej uczęszczanych ciężej się dostać, co skrzętnie wykorzystują węszący interes Chińczycy. Ale da się.
Bardziej kameralnymi odcinkami muru są te znajdujące się m.in. w Mutianyu (ok. 90 km od stolicy), Simatai (110 km) i w Jinshanling, leżącym 10 km na zachód od Simatai.

Jako, że jestem fascynatką wszystkiego, co dzikie i śmierdzące historią – zdecydowałam się na opcję nr 3. I to nad nią się właśnie tutaj bardziej pochylę.


Jinshanling Great Wall

Dostaniesz się tu, łapiąc autobus z dworca w pobliżu stacji metra o nazwie Wangjing. I teraz uwaga – gdy tylko zaczniesz na tym dworcu pytać o transport do Wielkiego Muru – prawdopodobnie będziesz mieć do czynienia z ludźmi, udzielającymi totalnie sprzecznych informacji. Jedni będą mówić, że trafiłeś na niewłaściwy dworzec, drudzy, że autobusy już nie odchodzą, trzeba było wstać wcześniej, a trzeci: Wielki Mur? A co to takiego?
Proponuję, żebyś nie słuchał. Zwłaszcza, jeśli udało Ci się zjawić tam przed południem. Najlepszą metodą jest czekać aż jakiś autobus podjedzie i z pytaniem o destynację uderzać bezpośrednio do kierowcy. Kierowcy z założenia nie kłamią.

Dzielnica Wangjing. Pekin.
Dzielnica Wangjing w Pekinie.

Bilet autobusowy z dworca Wangjing do Jingshanling kosztował 32 yuany od łebka. Maszyna wysadziła nas w dość nietypowym miejscu. Bardzo niewielu ludzi, brak info, jaka odległość dzieli nas od Wielkiego Muru, generalnie dezorientacja.

Jinshanling.
Jinshanling, miejsce wysiadki.

Średnio się tym wówczas przejęłam, bo chwilowo priorytetem stało się dla mnie opróżnienie cisnącego od godziny pęcherza, co też poszłam niezwłocznie uczynić.
Po wyjściu z kibla widzę dumnego z siebie Karola, stojącego u boku jeszcze bardziej dumnego Chińczyka. Uchachani komunikują, że Karol ustawił już nam podwózkę za, bagatela, 190 CNY w dwie strony. 190 yuanów, ponad-karrrwa-sto-złotych, za podwózkę do czegoś, co najpewniej znajduje się tuż za rogiem. No, ale nic. Moment negocjacji został przegapiony (od tego rodzaju roboty w tym podróżniczym związku jest Baba), Karol się cieszy, że utargował 10 yuanów, facet i tak konkurencji nie ma żadnej – bierzemy.

Chińskie taksówki.
Tak wygląda taxa za bańkę.

Dojazd pod wejście na Mur zajął nam jakieś 5 minut. Płacimy wstęp (65 CNY/os.), umawiamy się z gościem na godzinę powrotu, i lecimy.

Mapka obiektu

ZOBACZYĆ WIELKI MUR I UMRZEĆ

Start trasy wygląda dość niepozornie. Początek to łagodne podejście, kolejno wspinasz się po całkiem zwyczajnych schodkach. Mur już się gdzieś tam przebija, ale jakoś nie robi to na Tobie szczególnego wrażenia. Po drodze mijasz charakterystyczne kamienie, z czerwonym grawerem, wyjaśniającym, gdzie się obecnie znajdujesz (całe szczęście jesteś na Chińskim Murze, więc nie musisz się chwilowo przejmować nieznajomością języka), a potem…


A potem urywa Ci jaja.

Niepostrzeżenie, znienacka, jak piorun strzelił, uderza Cię widok, jaki widziałeś już razy tysiące. I w telewizjach, i w internetach przeróżnych. A jednak dopiero teraz, dopiero w tej chwili, doznajesz wstrząsu porównywalnego z tym, jakiego doznałeś w wieku lat 7, gdy Aśka (ta Aśka) puściła Ci oko na porannych roratach.

Widzisz przed sobą kilometry muru. Nie jesteś w stanie objąć ich wzrokiem. Oplecione górskim krajobrazem, mieniące się w słońcu, dostojne, wysłużone, piękne i niezrozumiałe zarazem. Nie bardzo mam słowa na opisanie uczuć, jakie targały mną w trakcie oglądania tej zajebistości. Nie znajduję określeń, by opisać Ci to, co mi się działo we wnętrzu podczas chodzenia po nieodrestaurowanych i opustoszałych fragmentach muru. Poczucie szczęścia mieszało się ze wściekłością, że taksiarz będzie nas oczekiwać o określonej porze. Ja chciałam tam zostać, zamieszkać, urządzić piknik, rozbić namiot, dotrzeć z buta na sam koniec muru.
Chciałam tam być.
Chciałam umrzeć nawet.


Wielki Mur Jinshanling

Wielki Mur Jinshanling

Wielki Chiński Mur

Wielki Mur Jinshanling
Odrestaurowane fragmenty muru
Wielki Mur Jinshanling
i te mniej wymuskane
i tu
Wielki Mur Jinshanling
Po drodze spotykasz panów, od których możesz kupić wodę czy inną colę za jakieś szatańskie pieniądze. No, ale sympatię budzą na tyle, że nabywasz trunki.

Wielki Mur Jinshanling

Wielki Mur Jinshanling

Wielki Mur Jinshanling

Wielki Mur Jinshanling

Wielki Mur Jinshanling
Się dzieje wokół. 

Wielki Mur Jinshanling

Wielki Mur Jinshanling
Się naprawdę dzieje wokół

 

28 thoughts on “Wielki Mur urwał mi jaja

  1. Rewelacja! Świetny wpis. Dawno się nie spotkałem z relacją z podroży, która tak by mnie pochłonęła. Przeczytałem od deski do deski i mówiąc Twoim językiem: jaja urwała 😛 Chińskiego muru pewnie nigdy nie zobaczę na żywo i szczerze przyznam w ogóle mnie do Chin nie ciągnie. Przygnębia mnie myśl o tym co nadal się tam dzieje. Poza tym smog, śmieci… Wolę naszych południowych sąsiadów 🙂

    1. No ja w Chinach się nie zakochałam, ale dla kilku miejsc – warto było tam być.
      Ad. południowych klimatów – także lubię bardzo!
      Ad. komplementów 😉 – baaardzo dziękuję! 🙂

  2. Taaaa,ta długość muru widziałam ,jak nie widac końca,,wyżej i wyżej i teraz powinno byc z górki ,a tu dalej jest wysoko.Bieglam w tym roku maraton po murze i było gorąco jak nigdy w historii biegów .
    Ale euforia po ukończeniu maratonu nie do opisania.

    1. Fakt. Nie będę opowiadać herezji pt. ‚wystarczy chcieć’, bo są rzeczy i sytuacje, które niezwykle ciężko przeskoczyć. ALE! jednocześnie… NIGDY NIE MÓW NIGDY 🙂

  3. Coś pięknego! Jest wiele artykułów o tym, że wielki mur może zniknąć, jeżeli nie będzie się szanować jego historii. Ponoć zniknęło już 10%, między innymi z powodu rozkradania cegieł. Tym bardziej super, że udało Ci się tam być.

  4. Mur jest na mojej światowej liście must see 🙂 Podoba mi się Twój bezpośredni, soczysty język opisów Ja ostatnio zwiedzałam Syczuan i też jestem pod wrażeniem do Chin wrócę na 100%!

    1. Ja, jeśli wrócę, to tylko gdzieś na południe. Północ mnie jednak przytłoczyła trochę. Dobrze, że mur grubo zrekompensował 😉
      P.S. Dzięki! 🙂

  5. Ogrom pracy i kawał historii nie tylko dla samych Chin, ale ludzkości ogółem. Moim zdaniem piramidy przy murze, to przysłowiowy pikuś. Budzi respekt.

    Pozdrawiam,
    Damian

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *